środa, 23 lipca 2014

Rozdział 29

"Naty"

- Ludmiła stój!
- Nie! Jesteś okropną przyjaciółką! Gdyby ci na mnie zależało to byś nie wypominała mi tego jaka kiedyś byłam!!
- Nie chciałam tego powiedzieć.
- Ale powiedziałaś!
- Nie .. to znaczy tak ale Maxi mnie sprowokował.
- Nie tłumacz mi się już. Wiem że to co inni o mnie kiedyś myśleli, nigdy nie zniknie. W ich oczach zawsze będę tą okropną osobą, którą wszyscy znali. Jestem beznadziejna. Nikogo nie mam.
- Ludmi, nie mów tak, masz mnie. A co z Federico ? On cię kocha!
- Nie mam już po co żyć.
- Właśnie że masz!
- Nie .. Naty, zrobisz coś dla mnie ?
- Jasne! Tylko co ?
- Idź po moją kosmetyczkę do szafki.
- Dobra, tylko nigdzie mi się stąd nie ruszaj. Zaraz wracam! - poleciałam do jej szafki i szybko z jej wnętrza wyciągnęłam różową kosmetyczkę. Po powrocie zastałam Ludmiłę nadal w tym opłakanym stanie. Uważnie przyglądałam się jej jak poprawia sobie make-up aż usłyszałam dzwonek na lekcje. - Ludmi bo się spóźnimy.
- Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie dam rady tak stąd wyjść na lekcje.
Westchnęłam i czekałam aż Ludmi skończy się malować. Potrwało to z jakieś 20 minut ale wreszcie odzyskała swój dawny wygląd.
- No a teraz chodź! - pociągnęłam przyjaciółkę za rękę w stronę sali śpiewu, w której miałyśmy zajęcia. - Przepraszamy Angie, trochę się spóźniłyśmy.
- Tak, tylko trochę, 20 minut, zajmijcie miejsca - Angie nawet jakby chciała się na nas gniewać to nie potrafi. - Przygotowaliście
już piosenki w duetach ?
O kurde, zapomniałam. Z kim ja to jestem ? A no tak, z Federico. Muszę się tylko z nim jakoś zmówić. W sumie też z nim tańczę, więc raczej nie będzie żadnego problemu. Przez całą lekcję starałam się słuchać Angie i w pewnych momentach mi to wychodziło ale większość czasu myślałam o Ludmile. Mam nadzieję że sobie niczego nie zrobi bo jak tak to ... wolę już o tym nie myśleć. Po skończonej lekcji pobiegłam szukać Pablo bo chciałam się dowiedzieć czy mogę lecieć do Barcelony bez pisemnej zgody rodziców. Znalazłam do w auli.
- Pablo, możemy porozmawiać ? - zapytałam niepewnie.
- Tak, o co chodzi ?
- Chodzi o ten wyjazd do Hiszpanii. Nie ma mi kto podpisać zgody bo moi rodzice są w Madrycie i .. czy mogłabym lecieć tam bez ich pisemnej zgody ?
- Natalia, musisz mieć zgodę rodziców bądź twoich prawnych opiekunów, nie musi być koniecznie pisemna ale muszę wiedzieć że na pewno się zgadzają. Jak chcesz to mogę do nich zadzwonić i wszystko im wyjaśnić.
- Pewnie - odparłam i odruchowo wyciągnęłam swój telefon z kieszeni. Pablo go wziął i wybrał z kontaktów numer do mamy bądź taty i odszedł gdzieś dalej. Mocno sie denerwowałam a gdy poczułam że ktoś mnie obejmuje to aż podskoczyłam i szybko odwróciłam się w stronę Maxi'ego.
- Nie bój się. To tylko ja. Co tam ?
- Pablo właśnie rozmawia z moimi rodzicami i boję się.
- Na pewno pozwolą Ci jechać.
- No może.
Po chwili już Pablo wrócił.
- I co ?!
- Tak, zgodzili się - uśmiechnął się do mnie nauczyciel i oddał mi komórkę. Tak się ucieszyłam że rzuciłam się Maxi'emu na szyję. Momentalnie cała radość znikła, kiedy uświadomiłam sobie że moja siostra nie będzie miała z kim zostać.
- Pablo, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Czy moja siostra, mogłaby lecieć do Hiszpanii razem z nami ? Nie mam jej tu z kim zostawić.
- Przykro mi Naty, ale mogą tylko uczniowie studia.
Po wypowiedzeniu tych słów, Pablo odszedł. No to muszę go jakoś przekonać. Tylko jak ?
***
Hej, kochani. Niedawno założyłam nowego bloga o Naxi -> http://lovestorynaxi.blogspot.com/ :) Zapraszam :* Jest tam na razie tylko opis głównych postaci ale już niedługo zamierzam dodać 1 rozdział :* Możliwe że jeszcze dzisiaj ;) W ankiecie mam już 19 głosów ... czyli tyle osób czyta mojego bloga ? Zaczynam się bać .. :< W sobotę wyjeżdżam do babci i nie będzie mnie przez jakieś 3 tygodnie, więc następny rozdział możliwe że pojawi się dopiero w drugiej połowie sierpnia ;) No to buziaki i papa <33 Kocham was <33 :*

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 28

"Naty"

Gdy dojechałam do szpitala wraz z Leną i oddałam ją pod opiekę lekarza to on kazał mi dzisiaj normalnie funkcjonować no i że się zajmą moją siostrą. Mogę ją jedynie popołudniu odwiedzić. No więc jestem w studiu. Tylko troszeczkę się spóźniłam ale Gregorio musiał mnie oczywiście wywalić z zajęć.
- Naty ? - usłyszałam za sobą. Szybko się odwróciłam i stanęłam przed Ludmiłą i Federico.
- Czego ? - syknęłam.
- Chciałam cię za wszystko przeprosić - wydusiła Ludmiła i dopiero teraz spostrzegłam że płakała.
- W co ty ze mną grasz Ludmiła ?
- W nic nie gram. Jest mi naprawdę przykro i nie chciałam żeby to tak wyszło.
- Nie chciałaś ? Aha, ciekawe ..
- Naprawdę. Odbudujemy naszą przyjaźń od nowa ?
- Żartujesz ?! Po tym co mi zrobiłaś ?! Po tym co zrobiłaś mojej siostrze ?!
- Naprawdę żałuję i nie jest mi z tym łatwo. Naty proszę - blondyna do mnie podeszła i chwyciła moje dłonie. Z jednej strony nigdy jeszcze nie słyszałam żeby mówiła tak otwarcie ale zaś z drugiej strony ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień - Naty, ja się naprawdę zmieniłam.
- Tak, z dnia na dzień ? - rzuciłam i już chciałam odejść ale Federico stanął mi na drodze.
- Naty, wysłuchaj jej - powiedział. Zrezygnowana stanęłam przed Ludmiłą.
- Dasz mi jeszcze jedną szansę.
Przez chwilę zastanawiałam się co jej odpowiedzieć ale po chwili westchnęłam i odparłam:
- Niech ci będzie.
Ludmiła pisnęła ze szczęścia i mnie mocno przytuliła.
- Chodź ze mną - powiedziała i pociągnęła mnie w kierunku wyjścia ze studia.
- Dokąd my idziemy ? - zapytałam.
- Do resto, się czegoś napić.
Gdy dotarłyśmy na miejsce to szybko zamówiłyśmy soki a gdy je dostałyśmy, usiadłyśmy przy jednym ze stolików na przeciwko siebie.
- Tak się cieszę że się znowu przyjaźnimy! - powiedziała Ludmi.
- Ja też - odparłam nie do końca przekonana.
- To co, robimy dzisiaj piżama party ? Tylko my dwie.
- Ludmi naprawdę bardzo bym chciała ale muszę się zająć siostrą.
- No to twoja siostra też może wpaść. Też mam młodszą siostrę, więc miała by z kim pogadać.
- No tak ale .. ona jest w szpitalu, wczoraj została brutalnie pobita.
- Co ?!
- Tak, więc widzisz.
- To może kiedy indziej ?
- Z przyjemnością.
Siedziałyśmy w resto jakąś godzinę, rozmawiając, śmiejąc się i takie tam. Myślałam że Ludmiła już nigdy się nie zmieni. Pewnie Federico miał na nią taki wpływ że jest teraz inna.
- Ludmi, bo spóźnimy się na zajęcia! - krzyknęłam i gwałtownie poderwałam się z krzesła. Ludmiła tak samo i razem wybiegłyśmy z resto do studia. Akurat dotarłyśmy na przerwę.
- Naty, co teraz mamy ? - zapytała mnie.
- Lekcje śpiewu - odparłam.
- Muszę pogadać z Federico, więc zaraz wracam - powiedziała i odeszła. Dopiero po chwili spostrzegłam że wszystkiemu przyglądają się moi przyjaciele, którzy po chwili do mnie podeszli.
- O czym gadałaś z Ludmiłą ? - zapytała Viola.
- O niczym ważnym. Lepiej mówcie czy są jakieś newsy.
- Oprócz tego że lecimy do Barcelony to nie ma - powiedziała Francesca.
- Serio ?! - zapytałam nie dowierzając.
- Tak. Ten koncert tam się odbędzie. Trzeba tylko przynieść ważny paszport i pismo od rodziców że się zgadzają - powiedział Maxi i od razu posmutniałam. - Naty, co jest ? - zapytał.
- Moi rodzice są w Madrycie, niby jak mają mi zgodę podpisać ? - zapytałam.
- O tym nie pomyślałem. Pogadam z Pablo jeśli chcesz.
- Nie, ja z nim pogadam.
- Jak chcesz, a teraz wróćmy do tematu Ludmiły. Znowu się z nią przyjaźnisz ?
- Tak - odparłam cicho ze spuszczoną głową.
- Natalia, już nie pamiętasz ile krzywdy ci wyrządziła ?
- Ale ona się zmieniła, Maxi.
- Nie wieżę w to. Ona się nie zmieniła i nigdy się nie zmieni.
- Mów co chcesz, ja jej wieżę. Jeszcze nigdy nie mówiła tak otwarcie, nie mogłaby mnie okłamać.
- Wierz mi, mogłaby.
- Ona się zmieniła! Federico ją zmienił! Gdyby nie on to ona nadal była by rozpuszczoną egoistką, która myśli że jej wszystko wolno!
Wszyscy wpatrywali się w jeden punkt za moimi plecami. Szybko się odwróciłam a tam stała zapłakana Ludmiła.
- Ludmi ja .. - nie dokończyłam bo blondyna uciekła w stronę łazienek. - Dziękuję wam - rzuciłam gniewnie do przyjaciół i pobiegłam za płaczącą dziewczyną.
***
Przepraszam że taki beznadziejny i taki krótki ale weny nie miałam, nie mam i nie będę mieć :( Nie wiem co robić, czy kontynuować to bezsensowne opowiadanie czy zaczynać nowe :/ Ale jak chcecie mogę to kontynuować ;) Jutro wyjeżdżam nad morze (Dźwirzyno), więc chciałam jeszcze przed wyjazdem wam dodać ten rozdział :( Jadę o 5 rano i do tego 10 godz. bd jechała ;-; Masakra ;-; I DZIĘKUJĘ, że głosujecie w ankiecie <3 Jest 8 uwielbiam i 1 lubię ;D Myślałam że nikt nie lubi mojego bloga .. dobra, kończę tą bezsensowną wypowiedź ;) Pa pa i udanych wakacji bo one wciąż trwają ;)

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 27

"Naty"

Wstałam wcześnie - zresztą jak zawsze i od razu pobiegłam na dół do salonu. Gdy ujrzałam moją siostrę to wydarzenia z poprzedniej nocy powróciły. Zalałam się łzami ale w głębi duszy powtarzałam sobie że muszę być twarda i nie pozwolić na to żeby cokolwiek mnie złamało. Albo ktokolwiek. Od niechcenia poszłam sobie zrobić śniadanie, które pochłonęłam w błyskawicznym tempie. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z salonu, przez co upuściłam talerz, który się rozbił na tysiąc drobnych kawałeczków. Szybko znalazłam się koło kanapy, na której leżała Lena i wydzierała się wniebogłosy. Była już wybudzona ale widać było że cierpi. Usiadłam obok niej i starałam się z nią bezpiecznie przeprowadzić konwersacje.
- Co ja tu robię ?!! Gdzie jestem ?!! To cholernie boli !!!!! - wydzierała się.
- Wiem - odparłam. serio ? Tylko na tyle mnie stać ?! - Ale, Lena, skoncentruj się. Czy pamiętasz co dokładnie wydarzyło się wczoraj wieczorem ? - zapytałam ją, ostrożnie dobierając słowa. Lena skuliła się na kanapie i odrobine się uspokoiła, choć nadal łzy jej ciekły po twarzy po czym podjęła opowieść:
- Byłam tam .. ale ze mną też ktoś był. Biegłam przed siebie, próbując zgubić prześladowcę. Byłam szybka ale on też sobie nieźle radził. Nagle przede mną wyskoczyło jeszcze jakichś trzech facetów z nożami w rękach. Ten co był za mną, szybko do
mnie podbiegł i gdy zobaczył że jestem w pułapce, przewalił mnie na trawę i zaczął bić i kopać. Jego "koledzy" do niego dołączyli a ja byłam bezsilna. Potem sięgneli po noże i .. - urwała po czym ponownie zaczęła płakać i dreć się.
- Przypominasz sobie może kim ja dla ciebie jestem ?
- No pewnie, debilko !!! Jesteś moją siostrą !!
Czyli pamięć jej wróciła, nie jest źle.
- Tak. Jedziemy do szpitala.
- Nie !!! Ja nie chcę !!! Zostaw mnie !!
- Będziesz mniej cierpiała !
Lena nie odpowiedziała tylko ponownie zaczęła się wydzierać. Wbiegłam po schodach na górę do łazienki i tam wykonałam wszystkie poranne czynności. Następnie poszłam do swojego pokoju się ubrać. Zdecydowałam się dzisiaj na lekką, niebieską sukienkę. Z powrotem wróciłam do Leny i próbowałam ją jakoś wyciągnąć z domu.
- Lena ... musisz ... IŚĆ !!! - wydarłam się na nią i mocno pociągnęłam za rękę, tak że wypadła przez drzwi z domu a ja za nią, zamykając je szybko za sobą. Kiedy uznałam że wszystko mam, wzięłam Lenę za rękę i zaczęłam wołać taksówkę. Gdy jakaś przyjechała to wpakowałam się szybko do niej z Leną. Eh, powninnam se prawo jazdy zrobić. Po dziesieciu minutach byłyśmy już na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam razem z Leną z samochodu. Ruszyłam w kierunku szpitala, ciągnąc za sobą siostrę.

"Maxi"

- Maxi, wiem że w nocy gdzieś wyszedłeś - powiedziała do mnie Elvira w drodze do studia.
- Ale skąd ty .. ? - nie dokończyłem.
- Przede mną niczego nie ukryjesz.
- Błagam tylko nie mów tego matce bo znowu mi aferę zrobi.
- Spoko nic jej nie powiem tylko musisz mi coś obiecać.
- Okey.
- Nie wściekniesz się jeśli będę nadal się trzymać z Ludmiłą ?
- Tak, wścieknę się. Jeszcze nie widzisz tego że ona jest złą osobą ?
- Mów co chcesz ale ona jest moją prawdziwą przyjaciółką.
- Swoją poprzednią "prawdziwą przyjaciółkę" traktowała jak służącą.
- Bo Natalia była naiwna i tyle.
Dalej już ze sobą nie rozmawialiśmy aż do studia. Od razu skierowałem się do auli bo miały być próby do przedstawienia. W środku zastałem Camilę, Francescę, Violettę, Marco, Leona i Federico rozmawiających ze sobą i szybkim krokiem do nich podszedłem.
- Ooo Maxi, co z Naty ? - zapytała mnie Francesca.
- Z nią nic nie jest. Chodzi o jej siostrę .. - odparłem.
- Nadal nic nie pamięta ?
- Tak .. znaczy nie wiem. Wczoraj miała tak jakby wypadek.
Wszyscy patrzyli na mnie z rozdziawionymi buziami.
- No co ? Nie patrzcie tak na mnie. Naty kazała mi iść do studia, no więc jestem - broniłem się.
- Nie mogłeś się sprzeciwić ? - zapytał Federico.
- Nie.
- Tchórz! - zaśmiała się Camila, którą spiorunowałem wzrokiem.
- I kto tu jest tchórzem ? Nadal boisz się zagadać do Brodueya! - odezwała się po chwili Violetta.
- Ale to co innego.
- Tak, tak, wmawiaj se.
- Nie jestem tchórzem!
- Tak ? No to idź do Brodueya i z nim pogadaj!
- Spoko.
Camila odwróciła się do nas plecami i ledwo zrobiła pierwszy krok po czym z powrotem się do nas odwróciła.
- Nie dam rady.
Nagle do auli wszedł Pablo a tuż za nim Antonio.
- No to dzieciaki, zaczniemy najpierw od piosenki Violetty - powiedział Pablo a Viola posłusznie weszła na scenę i zaczęła śpiewać.
- Maxi, chodź tu - zawołał mnie Broduey, więc podszedłem do chłopaków.
- Przepraszamy cię za tamte nasze chamskie zachowanie. Chcesz z nami znowu grać ? - zapytał Leon.
- No pewnie że chcę - odparłem z wyraźną ulgą. Po Violetcie Pablo przywołał nas, więc razem z chłopakami zaczęliśmy grać i śpiewać na scenie. Całkiem nieźle nam poszło, nawet Pablo nas pochwalił.
- Napisaliście już piosenkę końcową ? - zapytał Pablo. Nikt się nie odezwał bo najwyraźniej wszyscy zapomnieliśmy o tym. - Dzieciaki co jest ? No dobrze, macie jeszcze tydzień na to. I mamy dla was niespodziankę. Cały ten koncert nie odbędzie się w Buenos Aires tak jak zawsze tylko odbędzie się .. w Hiszpanii!! Tylko nie w Madrycie a w Barcelonie!
Po sali rozległ się chmar rozmów podekscytowanych uczniów. Sam bardzo się cieszyłem.
- Wracając do tematu, lecimy tam samolotem na tydzień. Żeby polecieć musisz mieć koniecznie ważny paszport i przynieść pismo od rodziców że zgadzają się na wyjazd. O szczegółach poinformuję was jutro - powiedział Pablo i wyszedł z sali a za nim Antonio.
- O bosz!! Nie mogę się doczekać! - nie posiadała się z radości Violetta.
- Ja też! Wyobrażacie to sobie ? Olbrzymie centra handlowe, tyyyle ciuchów - rozmarzyła się Francesca.
- Niech ktoś ją walnie żeby się obudziła - zaśmiała się Camila. Marco posłusznie wymierzył Fran lekkiego kuksańca w bok na co ona spojrzała na niego groźnie.
- Za co to ? - zapytała.
- Camila kazała - bronił się Marco.
- Już nie żyjesz! - warknęła Fran i udała się w pościg za Cami.
- Chodźcie na lekcje tańca bo inaczej Gregorio nas wszystkich wymorduje i nie polecimy - uśmiechnęła się Viola i wszyscy ruszyli za nią. Przebrałem się w szatni w strój do tańca i wszedłem do sali jeszcze przed Gregorio. Chwilę później nauczyciel się pojawił.
- Na dzisiejszej lekcji pokażę wam choreografię do końcowej piosenki tego beznadziejnego przedstawienia, który zorganizował Pablo - powiedział Gregorio kładąc mocny nacisk na ostatnie słowo. - No więc zaczyna się tak - dokończył nauczyciel pokazując nam początek choreografii. Nagle przerwał bo do sali wbiegła .. Naty!!
- Gregorio, bardzo przepraszam za spóźnienie ... - powiedziała ale nauczyciel jej przerwał.
- Kim ty jesteś żeby przerywać mi lekcje ?!
- To się już więcej nie powtórzy ..
- Tak ? Ciekawe, który raz to już słyszę!! Jak miałaś czelność spóźnić się na zajęcia to teraz możesz przeczekać całą lekcję na korytarzu! - wydarł się na nią. Naty spojrzała na mnie smutno po czym wybiegła z sali.
***
Sorki że taki beznadziejny ale weny nie miałam :/ Następne może będą lepsze :) Głosujcie w ankiecie bo chcę wiedzieć co naprawdę myślicie o moim blogu :* I jeszcze myślę nad założeniem nowego bloga o Naxi ale póki co nie zakładam ;) To tyle, pa pa ;** Kocham was <333

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 26

"Maxi"

Kiedy wreszcie dojechałem pod mój dom to przez chwilę wahałem się czy powinienem do niego wejść. Trochę się obawiam spotkania z rodzinką. Dobra. Trzy, dwa, jeden .. wchodzę.
- Maximiliano Ponte, gdzieś ty był ?! - naskoczyła na mnie mama.
- Ja ci powiem gdzie był - powiedziała Elvira, która w tej chwili stanęła obok mojej mamy. - Był u swojej dziewczyny. I ciekawe co tam robili ...
- Tak, byłem u swojej dziewczyny ale my nic złego nie robiliśmy.
- Taa, jasne.
- Ty się nie odzywaj bo sama okłamałaś mamę.
- Puść tylko parę z ust a cię zabiję!!
- Elvira!!! - oburzyła się mama.
- To przez ciebie siostra Naty ma amnezje!
- Co to amnezja ?
- Nie udawaj głupiej.
- Nie udaję.
- Amnezja to utrata pamięci.
- Haha, no i dobrze jej tak.
- Zamknij się gówniaro!! Już wystarczająco narobiłaś!! Zdzira.
- Maxi!!! - oburzyła się mama, tym razem na mnie.
- Wydrapię ci oczy jeżeli cokolwiek powiesz!
- Och nie, już się boję.
Elvira się na mnie rzuciła ale byłem szybszy i ubezwładniłem ją na ziemi tak że nie mogła się ruszyć.
- Puszczaj! Aua, to boli!! Mamo!!! - zawyła Elvira próbując się wywinąć z mojego mocnego uścisku. W tej chwili do salonu weszła ciotka.
- Maxi!! Puszczaj ją! - wydarła się na mnie. Podniosłem się z ziemi a Elvira chwilę po mnie ale z płaczem poleciała do swojego pokoju.
- Masz szlaban! Nie możesz się nigdzie ruszać no chyba że do studia! A teraz idź do pokoju i do obiadu nie chcę cię tu widzieć! - powiedziała mama, patrząc na mnie surowo. Bez słowa ruszyłem do mojego pokoju i tak trzasnąłem drzwiami że obraz z mojej ściany spadł na ziemię i się potłukł. Zaklnąłem pod nosem i zacząłem zbierać z podłogi szkło, które później wyrzuciłem do kosza.

"Violetta"

Hablemos de una vez
Yo te veo pero tú no ves
En esta historia todo está al reves
No me importa esta vez
Voy por ti , voy
Hablemos de una vez
Siempre cerca tuyo estaré

Aunque no me veas, mírame
No me importa esta vez
Voy por ti
Voy por ti, voy por ti
Voy por ti

- Dziękuję Leon. Poprawiłeś mi humor - przytuliłam się do chłopaka.
- Dla ciebie wszystko - pogładził mnie Leon po włosach. Już się do siebie zbliżaliśmy, dzieliły nas tylko milimetry...
- Siema gołąbeczki ! - obok nas pojawił się Federico.
- Fede ! Czego ty tu chcesz ?!
- Chciałem wam tylko powiedzieć że jak się nie ruszycie to spóźnicie się na lekcje śpiewu.
- Dzięki za poinformowanie - rzuciłam wściekle i wzięłam Leona za rękę po czym udaliśmy się do sali śpiewu.

"Maxi"

- Maxi! Obiad!! - usłyszałem wołanie mamy. Odłorzyłem na łóżko tablet i zszedłem na dół, choć nie miałem na to najmniejszej ochoty. Zastałem już wszystkich przy stole i się do nich dosiadłem. Spojrzałem ukradkiem na Elvirę. Miała całą załzawioną twarz ale mi jej wcale nie było szkoda. Z takim gówniarami trzeba sobie radzić. Zacząłem szybko jeść starając się mijać wzrokiem z Elvirą.
 - Elvi, my chyba wrócimy, do Włoch - powiedziała po chwili ciszy ciocia.
- Co ?! Dlaczego ? Nie możecie mi tego zrobić! Nie zostawię studia! Poznałam tu prawdziwą przyjaciółkę ..
- Jeśli mówisz o Ludmile, to wiedz że ona tobą manipuluje - nie mogłem się powstrzymać.
- Ty się lepiej swoją dziewczyną zajmij!!
- Nie mów mi co mam robić!
- Bo co mi zrobisz ?!
- Dzieci! Spokój! - wtrąciła ciocia. - W każdym bądź razie musimy wyjechać z Buenos Aires bo widzisz jak twój "kochany" kuzynek cię tu traktuje. Musimy was rozdzielić.
- Ale to jego wina a nie moja! Dlaczego ja muszę na tym cierpieć ?!
- Przykro nam Elvira - powiedziała mama. Zobaczyłem jak Elvira wybuchnęła płaczem. W tej chwili naprawdę było mi jej szkoda. Wyjeżdża stąd i to z mojej winy.
- Przepraszam - powiedziałem po chwili ze spuszczoną głową. Wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę. - Nie chciałem żebyś cierpiała. Jesteś moją najlepszą kuzynką i powinienem był cię docenić. Nie zrobiłem tego i naprawdę teraz załuję.
Przez resztę obiadu nikt się nie odezwał, myślałem że już straciłem ich zaufanie. Po posiłku wstałem od stołu i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
- Maxi - zatrzymała mnie Elvira i odwróciłem się w jej stronę. - Chciałam ci podziękować .. za to co mówiłeś. Kocham cię kuzynku.
Ruszyłem w stronę kuzynki i przytuliłem ją do siebie.
- Ja ciebie też - wyszeptałem jej do ucha.
- Oni tak słodko razem wyglądają, nie możemy ich rozdzielić - powiedziała mama.
- Dobra, zostajemy w Buenos Aires - postanowiła ciocia. Elvira pisnęła ze szczęścia i rzuciła mi się na szyję. 

"Naty"

Jest już jedenasta w nocy a ja chodzę w krótkim T-shirtcie po parku i szukam mojej siostry. Od dziesięciu godzin nic innego nie robię tylko jej szukam. Powinnam teraz grzecznie spać w moim ciepłym łóżku a nie włóczyć się po mieście. Gdzie ona przepadła ? Boję się że coś jej się stało. A co jeżeli ją porwali lub co gorsza uprowadzili ?! Cholernie się boję ale trzeba iść dalej. Dobra, spokojnie, napewno jej nic nie będzie. Pewnie, siedzi teraz gdzieś na ławce i płacze. Tak, napewno .. Nagle poczułam że upadam. Ja niezdarna, się o coś potknęłam. Było ciemno ale widziałam jakiś cień na trawie. Przerażona wyciągnęłam z kieszeni komórkę i oświetliłam teren. Ale to co tam zobaczyłam po prostu zmroziło mi krew w żyłach. Na ziemi
leżała .. Lena!! Na jej widok, nogi sie pode mną ugieły i twardo upadłam obok niej. Była nieprzytomna i miała liczne pocięcia na ciele, z których lała się stumieniami krew. A oprócz tego była cała posiniaczona i brudna. Dopiero po chwili zauważyłam że miała przecięte czoło, twarz całą w krwi i lekko poderżnięte gardło. Byłam spanikowana i nie wiedziałam co mam robić. Wybuchnęłam niepohamowanym płaczem i ledwo udało mi się wybrać numer do Maxi'ego.


"Maxi"

Już prawie spałem, kiedy usłyszałem że mój telefon dzwoni. Odebrałem.
- Cz .. cześć - usłyszałem po drugiej stronie roztrzęsiony głos Naty.
- Naty, co się stało ? - zapytałem zaspany.
- Obudziłam cię ?
- Nie. Naty, niepokoisz mnie. Mów co się stało!
- Chodź tu szybko.
- Gdzie ?!
- Do parku.
- Już lecę.
Rozłączyłem się i wyskoczyłem z łóżka. Założyłem spodnie i nałożyłem na siebie jeszcze jakąś bluzę po czym wyszedłem z mojego pokoju. Pzemknąłem po cichu na palcach do schodów, starając się nikogo nie obudzić. Na schodach było już trochę trudniej bo niektóre skrzypiały. Kiedy nadepnąłem na taki skrzypiący to tak się przeraziłem że dalej już biegłem. Dotarłem do drzwi i wyszedłem z domu na ciemną, choć oświetloną ulicznymi latarniami ulicę. Zacząłem wołać swoją dziewczynę ale niestety nie dostałem odpowiedzi. Gdy byłem już w parku to ponowiłem próby wołania Naty ale wtedy już dostałem odpowiedź. Szybko pobiegłem za głosem dziewczyny i chwilę później znalazłem sie obok ciemnej postaci siedzącej na ziemi. Wyciąnąłem telefon i włączyłem w nim latarkę, świecąc nią na prawo i lewo.
- Co się stało ?! - zapytałem z niepokojem.
Naty nie odpowiedziała tylko pokazała palcem przed siebie. Oświetliłem tam teren i zobaczyłem leżącą tam Lenę. Była w tragicznym stanie. Powstrzymałem się żeby nie zaklnąć i pomogłem Naty wstać. Następnie wziąłem Lenę na ręce i ruszyłem z dziewczynami do ich domu.

"Naty"

Boję się że moja siostra już tego nie przeżyje. Co ja wtedy zrobię ? Do tego jest mi zimno, jestem głodna i umieram z pragnienia. Przez całą drogę nic się nie odzywałam tylko ciągle szlochałam. W końcu dotarliśmy do domu i ledwo co weszłam do środka. Usiadłam na kanapie a obok mnie Maxi położył Lenę. W świetle jej rany były dużo bardziej wyraziste.
- Masz może gdzieś apteczkę ? - zapytał mnie Maxi.
- Ttak .. jjest w .. kkuchni .. w szzawce .. nnad ppiecem - jąkałam się nie przestając płakać. Maxi poszedł do kuchni ale po chwili już wrócił ze sprzętem medycznym. Uważnie przyglądałam się jak opatrywał całe
ciało Leny. Robił to z wielką dokładnością i czułością.
- Naty, podasz mi wodę utlenioną ? - wyrwał mnie z rozmyśleń chłopak. Zrobiłam to co kazał po czym w dalszym ciągu się temu przyglądałam. Kiedy Maxi skończył to mocno mnie przytulił. Pewnie wiedział że to jest dla mnie teraz bardzo ciężkie a Lena jest najbliższą mi osobą. Kiedy skończyliśmy sie uściskać to Maxi udał się w stronę drzwi.
- Idziesz do domu ? - zapytałam go.
- Tak. Mam szlaban i nigdzie z domu nie mogę się ruszać. Jakby rodzice zauważyli mój brak to pewnie by szału dostali - wyjaśnił.
- Rozumiem. Ale zadzwoń jak dojdziesz do domu. Będę się mniej martwić o ciebie.
- Zadzwonię, obiecuje.
Chłopak pocałował mnie w policzek po czym wyszedł z mojego domu. Rzuciłam jeszcze zrozpaczone spojrzenie siostrze, która w dalszym ciągu była nie przytomna i pognałam na górę do mojego pokoju. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności i z ciężkim sercem rzuciłam się na łóżko. Czekałam na ten telefon od Maxi'ego i czekałam .. już oczy mi się zamykały. I nagle słyszę dzwonek telefonu.
- Naty, już doszedłem do domu, więc nie masz potrzeby się o mnie martwić - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Dobrze, dziękuję za to jak zająłeś się moją siostrą i za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
- Nie ma sprawy. Czego się nie robi dla ukochanej osoby. Muszę już kończyć bo boję się że kogoś obudzę. Kocham cię. Pa.
- Ja ciebie też. Pa pa.
Maxi się rozłączył a ja położyłam telefon obok łóżka i położyłam się na boku próbując zasnąć. Po jakiejś godzinie mi się udało.
***
Macie tutaj moją kolejną beznadzieję :) Czasem się zastanawiam po co w ogóle bloga prowadzę .. eh, dobra nie ważne. Wena mnie znowu opuściła -,- Już pod koniec tego rozdziału jej nie miałam i nie wiem co dalej :/ Dobra, miłych wakacji i pa pa ;** <33
(A tutaj dodaję boskie zdjęcie Alby *__* )


Po latach...

Dokładnie 8 lat temu dodałam swojego ostatniego posta na tego bloga. Pewnie nikogo już tutaj nie ma i wcale mnie to nie dziwi. Sama nie wiem...