sobota, 22 marca 2014

Rozdział 9

"Maxi"

Szedłem do studia ze słuchawkami na uszach, gdy nagle obok mnie pojawił się Andres.
- Maxi, musisz mi pomóc. - powiedział.
- W czym znowu Andres? - zapytałem.
- No bo mama mi mówiła że kupiła dachowca, ale ja nie chcę nowego dachu i jeszcze jak będzie padać to będę miał powódź w domu. - wyjaśnił.
- Nie, Andres, dachowiec to kot, więc twoja mama kupiła kotka. - odparłem trochę zdziwiony jego głupotą.
- Ale ja mam uczulenie na koty. - odparł Andres.
- Oj, Andres, to już jest twój problem. - klepnąłem przyjaciela w ramię i odszedłem, zostawiając go zmieszanego. Przed studiem zobaczyłem Camilę, która robiła coś w swojej komórce i podszedłem do niej.
- Cześć Cami. - powiedziałem.
- Hej. Czy ty widzisz, to co ja widzę? - zapytała Camila ze zdziwieniem, a ja podążyłem za jej spojrzeniem i ujrzałem jak Ludmiła i Federico się przytulają.
- To oni są razem? Od kiedy? Przecież Fede nie pasuje do tej żmii. - powiedziałem.
- No tak, ale miłość przezwycięży wszystko. - uśmiechnęła się do mnie Cami. Nagle poczułem jak ktoś kryje się za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem przerażoną Francescę.
- Fran, co robisz? - zapytałem.
- Ukrywam się. - odparła i przez chwilę się do mnie uśmiechnęła.
- Przed kim? - ponownie ją zapytałem.
- Niech zgadnę.. Marco? - zapytała Cami.
- Tak. Jakby co to tu mnie nie ma. - powiedziała Fran.
- Oj, Fran, ucieczka to nie jest najlepsze rozwiązanie. Po prostu wytłumacz mu że nie jesteś jeszcze gotowa i wszystko dzieje się za szybko, bo dopiero co się poznaliście. - poradziła Camila.- A tak w ogóle to Pablo i Antonio wołają nas do auli bo chcą nam coś ogłosić. - dodała.
- Świetnie! - wykrzyknęła Francesca i poleciała jak rakieta do studia. Ja wraz z Cami wybuchneliśmy zaraźliwym śmiechem i razem weszliśmy do studia. W auli zobaczyłem jak Naty rozmawia z Violą i wraz z Camilą podszedłem do dziewczyn.
- Cześć. O czym rozmawiacie? - zapytałem.
- O Ludmile i Federico. - odparła Naty.
- To wy też wiecie o tym że są razem? - zapytała Cami.
- Tak, wczoraj mi wszystko wyśpiewał. - zaśmiała się Viola. Zbliżyłem się do mojej dziewczyny i objąłem ją ramieniem.
- Uwaga dzieciaki! - zaczął przemowę Antonio. - Mamy dla was wielką niespodziankę. Organizujemy koncert i pewna sławna osoba będzie gościem specjalnym.
- Kto?! - dopytywali się uczniowie.
- A to właśnie gwiazda naszego koncertu! - rzekł Pablo i wskazał na drzwi, przez które przeszła.. Selena Gomez! Zaczeliśmy klaskać i strasznie się cieszyć. Selena przy wtórze okrzyków i oklasków weszła na scenę.
- Niezmiernie mi miło że mogę być waszym gościem specjalnym w studio on beat. Mam nadzieję że szybko dojdziemy do porozumienia. Na początek rozdam moje autografy - powiedziała Selena. Niektórzy odruchowo przybiegli na scenę, w tym ja, prosząc Selenę o autograf. Gdy go dostałem to udałem się w stronę dziewczyn, prawie skacząc z radości.
- Aaa.. Jaram się! Mam jej autograf! - powiedziałem, kiedy stanąłem obok Naty.
- Maxi, nie bądź babą. - skarciła mnie Naty i uderzyła lekko ręką w klatę.
- Dla ciebie też mam. - uśmiechnąłem się i podałem jej zdjęcie Seleny z autografem.
- OMG! Kocham cię! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- Proszę was tylko o to żebyście nie przemęczali Seleny, prosząc ją o jakieś dodatkowe występy. Oczywiście będzie miała dostęp do wszystkich sal w studio i czasami będzie się przyglądała waszym zajęciom i próbom. Sama będzie miała próby przed naszym koncertem. Chciałbym żeby na ten koncert Violetta napisała własną piosenkę, dobrze? Broduey, Andres, Maxi, Leon i Diego też żeby mieli własny utwór. A to wszystko zakończymy wspólnym występem. I na początku koncertu Selena zaśpiewa swoją piosenkę. - powiedział Pablo. - A teraz idźcie na lekcje. - dodał a my udaliśmy się na lekcje tańca z Gregorio. Na szczęście nie było go jeszcze w sali.
- Już jestem! - krzyknął i wbiegł do pomieszczenia. - Mam dla was nowe zadanie! Dobiorę was w pary i będziecie musieli razem zatańczyć do jakiejś piosenki. Hmm .. Violetta i Leon. Naty i Federico. Camila i Broduey. Maxi i Ludmiła. Francesca i Diego. Jasne?! Nie ma zamian. A teraz tańczyć tą ostatnią choreografię!
Nie byłem zadowolony z tego składu ale jakoś to będzie. Tylko że z Ludmiłą niczego nie można zdziałać. Lekcje w studio strasznie szybko zleciały. Po dzwonku szybko wybiegłem za Naty ze studio.
- Naty! Masz dzisiaj czas? - zapytałem ją.
- Nie, obiecałam, że wezmę potem Lenę do studio. - odparła Hiszpanka.
- No to też mogę przyjść - powiedziałem.
- Jak chcesz. - uśmiechnęła się do mnie Naty. - Dobra, ja już muszę lecieć - dodała i pocałowała mnie w policzek po czym pognała do domu. Dotknąłem miejsca, w które pocałowała mnie dziewczyna i uśmiechnąłem się sam do siebie, patrząc jak Naty się oddala, zadowolony z tego że mam tak cudowną dziewczynę.

"Naty"

Dopiero co weszłam do domu a już natknęłam się na Lenę.
- Pamiętaj co mi dzisiaj obiecałaś - rzuciła radośnie.
- Tak, pamiętam, ale pójdziemy koło 19:00 ok ? - zapytałam.
- No ok - odpowiedziała lekko rozczarowana Lena.

" Francesca"

Weszłam do sali śpiewu i nie zauważyłam Marco. Gdy go ujrzałam to chciałam się odwrócić i wyjść ale ten był szybszy i zamknął drzwi.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki mi nie odpowiesz dlaczego mnie unikasz. - wycedził przez zęby. Nie miałam wyboru, musiałam mu powiedzieć.
- Marco, to nie jest tak jak myślisz. Ja ciebie naprawdę bardzo lubię. Ale.. nie jestem gotowa na związek. - wytłumaczyłam i opuściłam wzrok.
- Fran. - zaczął Marco, zbliżając się do mnie. - zaczekam aż będziesz gotowa. Wiem że wszystko dzieje się dla ciebie za szybko i nie chcę cię dodatkowo stresować. Zostańmy na razie tylko przyjaciółmi.
- Cieszę się, że to rozumiesz i oczywiście zostanę twoją przyjaciółką. - powiedziałam i go przytuliłam. - Teraz muszę już lecieć. - dodałam i udałam się w stronę drzwi ale za nic nie mogłam ich otworzyć. Po prostu się zacięły. Albo ktoś nas zamknął..
- Czekaj, pomogę ci. - powiedział Marco i próbował otworzyć drzwi ale bez skutku.
- Pomocy! Ratunku! - zaczęliśmy wołać z nadzieją że ktoś przyjdzie nam na pomoc.

"Maxi"

Szukałem Francesci, ponieważ miałem się z nią dzisiaj spotkać w resto bandzie bo chciała mi dzisiaj o czymś powiedzieć. Nie znalazłem jej ale spotkałem Elvirę.
- Hej Elvira. Widziałaś Francescę? - zapytałem ją.
- Ostatnio widziałam ją w studio. - odparła ale zobaczyłem w jej oku tajemniczy błysk i ironiczny uśmieszek na jej twarzy.
- Znam ten wyraz twarzy, co znów kombinujesz? - zapytałem ją.
- Ja nic, leć już lepiej do tej swojej Francesci. - powiedziała Elvira i odeszła a ja pobiegłem do studia. Jakoś nie wierzę mojej kuzynce.

"Elvira"

Tak, to ja zamknęłam Francescę, ale należało jej się. W sumie nienawidzę jej odkąd ją poznałam, bo w szkole we Włoszech ciągle mnie poniżała i dokuczała mi, no to czas na rewanż. Jak jeszcze okaże się że Maxi z nią chodzi to już w ogóle zawału dostanę. Nagle ujrzałam Ludmiłę, szkolną divę, o której mi Maxi dużo opowiadał i ostrzegał przed nią. A może nie posłucham mojego naiwnego kuzynka i z nią porozmawiam? Podeszłam do blondynki, chcąc z nią nawiązać kontakt.
- Hej. Jestem tą nową w studio i chcę się z kimś zaprzyjaźnić. - powiedziałam do niej.
- To nie do mnie. Moim zadaniem jest zniszczenie Violetty, nie potrzebny mi kolejny ciężar. - odparła Ludmiła i poszła dalej.
- Czekaj! Ja chcę zniszczyć taką Francescę. Pomożesz mi? - zapytałam z nadzieją. Blondynka odwróciła się i do mnie podeszła.
- Och, widzę że jesteś taka sama jak ja. Może chcesz do mnie dołączyć i razem zniszczymy te beztalencia? To co, zgoda? - zapytała mnie Ludmiła, podając mi rękę.
- Zgoda. - odparłam i uścisnęłam jej dłoń.

"Maxi"

Wbiegłem do studio, rozglądając się na prawo i lewo lecz nigdzie jej nie widziałam. Nagle dobiegły do mnie jakieś hałasy z sali śpiewu. Udałem się do tej sali i zobaczyłem przed drzwiami bransoletkę, którą miała dziś na sobie Elvira. Podniosłem ją i przyglądałem się jej, kiedy ponownie usłyszałem krzyki z sali. Chciałem otworzyć drzwi ale były zamknięte na klucz, więc po niego pobiegłem i po chwili byłem już pod drzwiami z kluczem w ręce. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Francescę i Marco, którzy odskoczyli gdy wszedłem do środka.
- Fran, Marco. Wszystko w porządku?  zapytałem ich.
- Tak, tylko ktoś nas tu zamknął. - odparła Fran.
- I chyba wiem kto. - powiedziałem i podniosłem do góry bransoletkę Elviry. - To jest Elviry. Ja ją chyba uduszę. - dodałem.
- Elvira?! Nie lubiła mnie we Włoszech ale ja jej nic nie robiłam. Na prawdę ja.. - powiedziała Fran.
- Już, dobrze Fran. Wierzę ci. Niech ja ją tylko dorwę .. - odparłem.
- Wierzysz Fran a nie wierzysz własnej kuzynce? - zapytał zdziwiony Marco.
- Tak, mam wiele powodów. Idziemy poszukać Elviry? - zapytałem.
- Tak. - odparli chórem Marco i Fran.

"Elvira"

- Mam nadzieję, że mój kuzyn nie jest z tą Francescą. - powiedziałam do Ludmiły.
- A kto jest twoim kuzynem? - zapytała dziewczyna.
- Maxi. - odparłam.
- Haha.. Maxi?! Ten frajer?! On nie jest z Francescą, bo uwiódł moją byłą asystentkę. - wyjaśniła Ludmi.
- To dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- Serio, współczuję ci takiego kuzyna. - rzekła do mnie Ludmiła.
- Dzięki, już się przyzwyczaiłam. Szczerze to go nienawidzę i jest po prostu tchórzem i idiotą. Ale to ma pozostać między nami. - powiedziałam nie do końca z prawdą, ale głupio było mi mówić całą prawdę przed taką divą.
- Of course! Przecież jesteśmy przyjaciółkami i nikomu nie wygadam! Nasz sekrecik! - wykrzyknęła diva, uśmiechając się szeroko.
- O nie. - powiedziałam jak tylko ujrzałam, że w naszą stronę idzie Maxi wraz z Francescą i jakimś chłopakiem.
- Elvira! To chyba twoje. - powiedział Maxi, rzucając mi moją bransoletkę ale jej nie złapałam. Szybko ją podniosłam i założyłam na rękę.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał mnie Maxi.
- Bo jej nie lubię. - powiedziałam, wskazując na Francescę.
- I dlatego ich zamknęłaś?! Ja nie lubię Ludmiły ale jakoś tego nie zrobiłem. - odparł Maxi.
- Hello! Też tutaj jestem! - włączyła się diva.
- Elvi, czy ty się z nią zadajesz? - zapytał mnie mój kuzyn.
- A jeśli tak, to co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ile razy ci mówiłem, że masz na nią uważać?! - Maxi już prawie krzyczał.
- Ale to moje życie Maxi! To że jesteśmy kuzynami, nie oznacza, że możesz za mnie decydować! - krzyknęłam. Po moich słowach nastała głucha cisza. Mierzyłam się z Maxim wzrokiem. Byłam na niego strasznie wściekła i widać było że on na mnie też był zły.
- To, Maxi, idziemy do resto? - zapytała Francesca, przerywając ciszę.
- Jasne. - odparł i rzucił mi ostatnie gniewne spojrzenie, po czym odwrócił się i razem z Francescą odszedł.
- Brawo ! Masz już u mnie dodatkowe punkty za to, że przeciwstawiłaś się Maxi'emu! - ucieszyła się Ludmiła.
- Super. - odparłam nie do końca zadowolona kłótnią z kuzynem.
***
Nareszcie dodałam ten rozdział *.* Nudny c'nie ? ;c Nie wiem kiedy kolejny dodam na bloga ale mam już napisany 10 i 11 rozdział :D Piszę 12 ;) Będzie się działo ;D Piszcie co o tym rozdziale sądzicie :/ No to papatkii ;** <3

poniedziałek, 17 marca 2014

Kochani !

Naprawdę bardzo was przepraszam ale nie wiem kiedy dodam następny rozdział ;( Po prostu teraz czasu nie mam :( Jeszcze raz przepraszam :'(

piątek, 14 marca 2014

Kolejna informacja !

Hej <3 Postanowiłam na razie nie zawieszać bloga :) Narazie .. Będę co tydzień w sobotę dodawać po jednym rozdziale ;) Myślę że to sprawiedliwe i wtedy mam najwięcej czasu :D Więc prawdopodobnie kolejny rozdział będzie jutro <3 W tygodniu mogą się jedynie pojawić jakieś inne informacje lub jakieś zdjęcia :) Tyle chciałam wam przekazać i już lecę <3 pa pa ;** :)

sobota, 8 marca 2014

Informacja !

Kochani, no bo mało osób odwiedza mojego bloga i wgl mało komentuje :( I jest mi z tego powodu smutnoo ;( Może nie nadaję się do pisania ? Chyba zawieszę mojego bloga na jakiś czas .. ale jeszcze nwm ... a jak tak się stanie to nie bd udostępniała rozdziałów przez jakiś czas . :( To tyle chciałam wam napisać .. No i już lecę papa ;** :) :(

Rozdział 8

"Naty"

- CO?! - wrzasnęłam razem z Leną.
- Prawie się wykrwawił. Gdyby karetka na czas po niego nie przyjechała to by już nie żył. I tak teraz jego życie jest w niebezpieczeństwie. - powiedziała mama i zalała się falą łez.
- Mamo, nie martw się, na pewno nic mu nie będzie. Może go odwiedzimy? - zaproponowałam.
- Dobra, idźcie do auta. - rzekła mama.
- To my z Fran już pójdziemy.. - powiedziała Cami i pociągnęła Fran za sobą ku drzwiom. Wybiegłam za nimi przez otwarte drzwi i mocno uderzyłam w coś lub kogoś.. Odbiłam się i wylądowałam na chodniku. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak przerażony Maxi do mnie podbiega.
- Naty! Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie. - skłamałam bo w rzeczywistości strasznie bolało mnie kolano. Odważyłam się spojrzeć na nie i zobaczyłam że jest całe zakrwawione, gdy to ujrzałam to wyrwał się ze mnie jęk obrzydzenia i bólu. Spróbowałam wstać ale nie dałam rady i z powrotem upadłam na chodnik. Maxi podał mi ręce i je chwyciłam po czym się podniosłam ale szybko straciłam równowagę i gdyby nie to że chwyciłam się bluzy Maxi'ego to bym upadła. Szybko podbiegła do nas Lena.
- Dzięki Maxi, że zająłeś się moją siostrą, a teraz chodź Naty, jedziemy do szpitala. - powiedziała Lena, po czym wzięła moją rękę i założyła sobie za szyję żebym miała podparcie. Wsiadłam z Leną do auta w, którym była już nasza mama i razem pojechałyśmy do szpitala.

"Ludmiła"

- To było.. cudowne. - powiedziałam, gdy się od siebie oderwaliśmy. Federico strasznie mi się podoba. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym gestem.
- Może pójdziemy do resto bandu się czegoś napić?  - zaproponował Fede. Przytaknęłam po czym Fede wziął mnie za rękę i razem ruszyliśmy do resto. Po drodze spotkaliśmy smutnego Marco.
- Marco, co się stało? - zapytał Federico.
- Zapytałem Francescę czy zostanie moją dziewczyną.. i uciekła. - wyjaśnił.
- Haha.. Myślisz że Francesca spotykałaby się z kimś takim? - zapytałam i poczułam uderzenie w bok od Fede. Spojrzałam pytająco na niego a on spojrzał na mnie z gniewem.
- Idziemy do resto, idziesz z nami? - zapytał go Fede. Rzuciłam mu błagalne spojrzenie bo byłam temu przeciwna, ale on to zignorował.
- Nie, dzięki. Muszę już iść do domu. - odparł Marco a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dobra, to my idziemy. - powiedział Fede i poszłam z nim za rękę. - Jesteś zadowolona?! Musisz być taka wredna?! - zapytał mnie Fede.
- Oj, Fede, ja tu jestem supernovą i nie obchodzą mnie inni. - rzuciłam.
- Wiedziałem, że tak będzie. - powiedział obrażony Federico i chciał odejść ale złapałam go za rękę i czule przytuliłam do siebie.
- Przepraszam. - wyszeptałam mu do ucha.
Ten mnie mocniej ścisnął do siebie i wziął na ręce.
- Aaaa!! Fede! Puszczaj! - krzyczałam rozbawiona sytuacją ale bez skutku. Doszliśmy na jakąś polankę i wtedy położył mnie delikatnie na zielonej trawie.
- Kocham cię. - powiedział Fede i słodko mnie pocałował.

"Naty"

Gdy dojechaliśmy do szpitala, to wyszłam za Leną z auta podtrzymując się jej. Weszłyśmy do środka szpitala i szukałyśmy sali w, której tata leżał. Gdy ją znalazłyśmy to delikatnie zapukałam po czym weszłyśmy do sali.
- Cześć tato. Jak się czujesz? - zapytałam a po moim policzku spłynęła lekko widoczna łza.
- Cześć. Wszystko mnie boli. - powiedział tata. - A co się stało z twoim kolanem? - zapytał widząc jak bardzo kolano mi krwawi.
- Wywaliłam się. - odparłam nie do końca z prawdą.
- Lekarz musi ci to opatrzyć. - rzekł tata.
-Właśnie, Lena idź z Naty poszukać jakiegoś lekarza żeby sprawdził jej to kolano. - powiedziała mama i poszłam z Leną szukać lekarza. Na szczęście na końcu korytarza ujrzałyśmy lekarkę i podeszłyśmy do niej.
- Przepraszam. Mogłaby pani opatrzyć kolano mojej siostry? - zapytała Lena lekarkę.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się do nas lekarka i weszłyśmy za nią do wolnej sali zabiegowej. Oczyszczono mi całą krew z kolana po czym ranę polano mi spirytusem. Strasznie mnie piekło no ale jakoś wytrzymałam.
- Masz tylko stłuczone kolano, ale będziesz chodzić. - pocieszyła mnie lekarka. Założyła mi wokół kolana bandaż. - Spróbuj wstać. - poleciła mi. Podniosłam się i już bez obaw mogłam chodzić.
- No dobrze dziewczyny. Możecie już iść. - rzekła lekarka i udałam się z Leną w stronę drzwi.
- Dziękujemy i do widzenia. - pożegnałyśmy się.
- Do widzenia. - odparła lekarka po czym wyszłyśmy na korytarz i udałyśmy się w stronę sali, na której leżał nasz ojciec.
- Ej, Lena, co ja tak w ogóle zrobiłam z tym kolanem? - zapytałam.
- No jak to co? Wybiegłaś z domu i nie patrząc przed siebie dobiłaś do Maxi'ego, a potem jak się od niego odbiłaś, to przejechałaś kolanem po chodniku. - wytłumaczyła moja siostra.
- Ale Maxi się wystraszył. - powiedziałam.
- No bo to też trochę jego wina. - powiedziała Lena.
- Może on mi już wybaczył. - powiedziałam z nadzieją.
- Może.. a teraz chodź bo tutaj jest ta sala. - rzekła Lena i weszłyśmy do środka.
- Już jesteście? I jak kolano? - zapytała mnie mama.
- Boli ale będę chodzić. - odparłam.
- To dobrze, a teraz chodźcie, jedziemy do domu, dajmy tacie odpocząć. - powiedziała mama i wyszłyśmy cicho do auta po czym pojechałyśmy do domu.

"Ludmiła"

Leżałam obok Federico na puszystej trawie. Zrobiło się już trochę ciemno ale z Fede obok się nie boję. Nagle Fede zaczął do mnie śpiewać:

Non so se va bene, non so se non va.
Non so se tacera o dirteloma,

le cose che sento 
Qui dentrio di me,
Mi fanno pensare
Che l'amare e cosi.

Ogni istante 
a un non se che
D'importante vicino
A te.

Tutaj do niego dołączyłam:

E mi sembra che
tutto sie facile,
che ogni sogno
Diventi realta.

E la terra puo
Essere il cielo !
E' vero ! 
E' vero !

Se mi abbracci
non ho piu
 paura...
Di amarti
Davvero !

E lo leggo nei 
Tuoi occhi
Ti credo !
Ti credo !

Gdy skończyliśmy to się do siebie mocno przytuliliśmy.
- Fede, ja już muszę iść. - powiedziałam do niego.
- Odprowadzę cię.  - powiedział Fede i pomógł mi wstać. Nagle zrobiło mi się zimno, a chłopak najwidoczniej to zauważył bo ściągnął swoją bluzę i założył na mnie. Trzymaliśmy się za rękę i szliśmy w milczeniu, a ja się od czasu do czasu w niego wtulałam. Gdy doszliśmy pod mój dom to stanęliśmy na wprost siebie i delikatnie się pocałowaliśmy.
- Pa. - powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Pa. - uśmiechnął się do mnie Fede po czym weszłam do mojego domu.

"Naty"

Gdy dojechaliśmy do domu to szybko wbiegłam do środka i weszłam po schodach do mojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na moim łóżku. Nagle zadzwonił mój telefon i odebrałam.
- Cześć Naty. Jak tam z twoim kolanem? - usłyszałam głos Maxi'ego.
- Mam je tylko stłuczone, ale tak poza tym nic mi nie będzie. - odparłam.
- Martwiłem się o ciebie.. i tęskniłam. - powiedział Maxi. Serce jakby zaczęło mi szybciej bić.
- Ja też tęskniłam i.. kocham cię i nigdy nie przestałam. A to co wtedy powiedziałam to z nerwów i naprawdę tak nie myślałam. - powiedziałam. Nastała głucha cisza. - Maxi? Jesteś ? - zapytałam.
- Tak, jestem. Nie wiem co powiedzieć. Też cię bardzo kocham. Muszę już kończyć bo mama coś ode mnie chce. Dobranoc kochanie. - rzekł Maxi.
- Dobranoc. - odparłam i się rozłączyłam. Położyłam komórkę na szafkę i położyłam się na łóżku, próbując zasnąć.

"Violetta"

Kończyłam wpisywać notatkę do pamiętnika, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi i do mojego pokoju wszedł mój kuzyn Federico.
- Hej Violu. - powiedział zamykając za sobą drzwi.
- Hej. Gdzie byłeś tak późno? - zapytałam go.
- No właśnie po to tu przyszedłem, no więc.. mam dziewczynę... - powiedział a ja odruchowo wstałam od biurka.
- Co?! Kogo?! - zapytałam.
- Ludmiła jest moją dziewczyną. - powiedział a mnie zamurowało. - Halo? Jesteś tam? - zapytał Fede, machając mi ręką przed twarzą.
- Żartujesz, prawda? - wydusiłam z nadzieją.
- Nie żartuję, już się dzisiaj z nią całowałem. - odparł Fede a ja straciłam czucie w nogach i gdyby Fede mnie nie złapał to bym upadła. - Violu, my się naprawdę kochamy i nic ani nikt tego nie zmieni.
- Rozumiem to, no ale czemu akurat Ludmiła? - zapytałam.
- Bo jest ładna, utalentowana i gdy się do niej zbliżam to serce mi mocniej bije. - odparł Fede i się do mnie uśmiechnął.
- Mój kuzynek się zakochał! - ucieszyłam się i rzuciłam mu się na szyję, prawie go przewracając.
- Viola, bo mnie udusisz! - zaśmiał się Fede i się od niego oderwałam. - A teraz idź spać bo na pewno jesteś zmęczona. - powiedział Fede i opuścił mój pokój a ja rzuciłam się na moje łóżko i szybko zasnęłam.
***
To tyle w tym rozdziale ;) I jak ? Nudne c'nie :( Ale wreszcie Naxi <3333 i Fedemiła <3333 Nwm kiedy next :( Papatki ;***


poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 7

"Maxi"

Nie wiem o co chodzi Naty. Elvira naprawdę jest moją kuzynką i nie wiem dlaczego Naty mi nie wierzy jak ja prawdę mówię. Nie dawno przyszła do mnie Camila i zaczęła się pytać co to za Elvira i co mnie z nią łączy. To jej powiedziałem że to jest moja kuzynka i przypomniałem jej jak w dzieciństwie bawiliśmy się razem z moją kuzynką. Może ona jej nie poznała bo myślała że jest we Włoszech i się bardzo zmieniła. Sam nie wiedziałem że jest w Argentynie i gdy się dowiedziałem to mnie zszokowało ale jednocześnie bardzo się ucieszyłem. Camila zdając sobie sprawę z tego że Naty gniewa się na mnie za nic, wybiegła szukać jej ale niestety ja ją pierwszy spotkałem. Gdy usłyszałem od Naty że ona mnie nienawidzi i nie chce mnie znać to wkurzyłem się.

"Naty"

Po powrocie do domu wbiegłam do mojego pokoju niczym rakieta i wskoczyłam na swoje łóżko. Dlaczego powiedziałam mu że nie chcę go znać? jestem beznadziejna. Pewnie już mi nigdy tego nie wybaczy. Jednego dnia straciłam miłość mojego chłopaka a jednocześnie jego zaufanie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi i do mojego pokoju weszła Lena.
- Hej Naty. Co się stało? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.
- Pokłóciłam się z Maxim - odparłam i od razu posmutniałam.
- Nie martw się kochana. Jestem pewna że się pogodzicie. - pocieszała mnie Lena i przytuliła mnie do siebie. Moja siostra wyciągnęła spod mojego łóżka gitarę i zaczęła grać i śpiewać "Junto a ti" tylko że, w spokojniejszym tempie:

Pienso que las cosas suceden
Y el porque solo esta en mi mente
Siento que sola no lo puedo ver hoy, hoy, hoy
Ahora se, todo es diferente,
Veo que nada nos detiene 
Yo lo se, mi mejor amiga eres tu

Jej głos był taki śliczny, a do tego fajnie grała na gitarze. Idealnie pasuje do studia.
- Dziękuję, poprawiłaś mi humor. - uśmiechnęłam się do Leny.
- Naty, przecież jesteś moją siostrą i musimy się wzajemnie wspierać - odparła Lena i ponownie się przytuliłyśmy.
- Lena, mam pomysł. Może upieczemy razem ciasto? - zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - uśmiechnęła się dziewczyna - Ale czekoladowe - dodała.
- Jak chcesz. - zgodziłam się i zeszłam wraz z Leną na dół do kuchni.
- Mamo, robimy ciasto. - oznajmiła Lena mamie, która siedziała w salonie i oglądała telewizje.
- Dobrze, tylko nie spalcie domu. - odrzekła mama.
- Dobra, dobra. - powiedziała siostra i zaczęłam z nią składniki wykładać na blat. Wzięłam miskę i zaczęłam ubijać białko.
- Lena, wyciągnij mąkę, kakao i proszek do pieczenia - zwróciłam się do mojej młodszej siostry. Lena przytaknęła i wyciągnęła z szafki wszystkie potrzebne składniki o, które ją poprosiłam. Podeszła do mnie z mąką i wzięła garść w rękę, po czym we mnie nią rzuciła. Oddałam jej tym samym. Bitwa na mąkę zaczęła się na dobre. Nawet nie zdałyśmy sobie sprawy jakie jesteśmy od tego białe a przy tym cała kuchnia. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć. Za drzwiami zastałam Camilę.
- Hej Naty. Co się stało? - zapytała widząc jaka jestem biała.
- Piekę z Leną ciasto a przy okazji miałyśmy wojnę na mąkę. - odparłam.
- Fajnie. Mogę wam pomóc. A właśnie, Naty muszę z tobą o czymś porozmawiać. Mogę wejść? - zapytała Cami.
- Jasne. - przepuściłam dziewczynę do mojego mieszkania.
- Lena, my idziemy na chwilę do mojego pokoju a ty rób dalej to ciasto. - powiedziałam do mojej siostry i poszłam z Camilą na górę do mojego pokoju.
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytałam.
- O Maxim. - powiedziała niepewnie Camila a ja przewróciłam oczami.
- Nie chcę o nim gadać. - powiedziałam.
- No to chociaż mnie wysłuchaj. - powiedziała Camila chwytając mnie za ręce.
- Niech ci będzie. - westchnęłam.
- Rozmawiałam z Maxim o tej Elvirze i to jest tylko jego kuzynka. I rzeczywiście miał w dzieciństwie kuzynkę imieniem Elvira. Sama kiedyś, jak byłam mała bawiłam się z nią i z Maxim. Nie warto jest kłócić się o takie coś. Radzę ci żebyś się z nim pogodziła. - powiedziała Cami i uśmiechnęła się do mnie.
- Nie wiem czy mi się uda z nim pogodzić bo .. powiedziałam mu że nie chcę go znać. - powiedziałam i usiadłam na moim łóżku i skryłam mokrą od łez twarz w dłoniach.
- Nie martw się kochana. Pomogę wam się pogodzić. - usłyszałam obok siebie głos Camili i poczułam jak mnie przytula. - A teraz chodź na dół bo inaczej będziesz musiała pożegnać się ze swoim domem. - zaśmiała się Cami przypominając mi o Lenie, która robi ciasto w kuchni i zeszłyśmy razem na dół.
- Lena, żyjesz tam jeszcze? - zapytałam ją.
- Żyję ale chyba zrobiłam coś źle.. - powiedziała i dopiero wtedy spostrzegłam kuchnię. Była cała biała i w cieście.
- Lena! - krzyknęłam na moją młodszą siostrę.
- No co "Lena"? Wiesz jak się kończy zostawianie mnie samej przy takich rzeczach. - broniła się Lena. Westchnęłam i wzięłam się z Camilą za sprzątanie bałaganu, który Lena zrobiła. No dobrze. Może to też jest moja wina. Po kilkudziesięciu minutach udało nam się ogarnąć cały ten bajzel. 
- To od nowa robimy ciasto? - zapytałam.
- A może zrobimy pizze? - zaproponowała Camila.
Przystanęłyśmy na propozycji Camili i zaczęłyśmy się do tego przygotowywać.

"Maxi"

Musiałem z kimś o tym wszystkim pogadać, więc udałem się do resto bandu. Zastałem przy jednym stoliku siedzących Leona, Brodueya, Andresa i tego nowego Marco, więc udałem się do nich.
- Cześć chłopaki. - rzuciłem.
- Cześć. - odparli chórem.
- Maxi, co to za mina? - zapytał mnie Leon.
- Pokłóciłem się z Naty.. - odparłem smutno.
- Ooo Maxi, nie martw się, pogodzicie się. - pocieszał mnie Broduey.
- Nie wiem co mam teraz zrobić. Powiedziała że nie chce mnie znać. - powiedziałem.
- Hmm.. radziłbym ci ją ignorować do czasu aż zrozumie swój błąd. - powiedział Andres i spadł z krzesła. - Auć, Leon to bolało. - dodał.
- Serio? Myślałem że swędziało. - odparł Leon z uśmiechem od ucha do ucha.
- Nie, nie, Leon nie bądź głupi. Przecież to boli. - rzekł Andres nie rozumiejąc do końca słów Leona.
- Dzięki Andres za radę. - powiedziałem.
- Chłopaki, jak już mówimy o sprawach sercowych to mi podoba się taka Francesca. - powiedział Marco.
- Podoba ci się Francesca?! - zapytaliśmy chórem.
- Tak. Co mam zrobić żeby mnie polubiła?
- Kup jej kwiaty. Dziewczyny lecą na takie bajery. - powiedział nasz specjalista od spraw sercowych Andres.
- Dzięki Andres. - rzekł Marco i wybiegł z resto, prawie się zabijając po drodze.
- Ja też już muszę lecieć. - powiedziałem i wybiegłem z resto bandu.

"Federico"

Spacerowałem sobie po Buenos Aires, bo chciałem przemyśleć kilka spraw. Ujrzałem siedzącą na ławce blondynkę przez, którą serce mi szybciej biło. Tą blondynką była Ludmiła. Gdyby nie była taka wredna to może coś by z tego było. Postanowiłem działać i podszedłem do dziewczyny.
- Cześć Ludmiła - powiedziałem uśmiechając się do niej.
- Yyy.. cześć Federico.. muszę iść - powiedziała zakłopotana.
- Lu, czekaj! - krzyknąłem za oddalającą się dziewczyną. Pobiegłem za nią i złapałem ją za nadgarstek. Zbliżyłem twarz do jej twarzy i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

"Marco"

Kupiłem kwiaty tak jak poradził mi Andres i poszedłem poszukać Francesci. Na szczęście zastałem ją w parku i podszedłem do niej.
- Hej Francesca - powiedziałem.
- Yyy.. hej - odparła.
- To dla ciebie. - powiedziałem wręczając jej kwiaty.
- Och, dziękuję Marco, ale nie musiałeś. - uśmiechnęła się do mnie biorąc ode mnie kwiaty.
- Ale chciałem, Fran.. zostaniesz moją dziewczyną? - zaryzykowałem tym pytaniem.
- Yyy.. eee.. muszę lecieć. - rzuciła i pobiegła.
- Fran! - krzyknąłem za nią, ale ona już zniknęła.

"Naty"

Kiedy pizza była już gotowa to ja, Lena i Camila zasiadłyśmy przy stole i jadłyśmy.
- Dobre to nam wyszło. - powiedziała Lena.
My oczywiście się z nią zgodziłyśmy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i gdy je otworzyłam to do środka wpadła Francesca potrącając mnie.
- Kryć mnie! - krzyknęła
- Przed kim? - zapytałam.
- Przed Marco, on chciał.. żebym została jego dziewczyną. - wytłumaczyła.
- No to chyba dobrze, nie? - powiedziała Camila.
- Nie Cami, nie jest dobrze. Nie jestem gotowa. - odparła Francesca.
- On cię tu raczej nie znajdzie. - dodała Lena. Nagle z salonu wyszła zapłakana moja mama.
- Mamo, co się stało ? - zapytałam. Mama przez chwilę się zawahała, po czym wydusiła łamiącym się głosem:
- Naty, Lena, tata miał poważny wypadek i leży w szpitalu.
***
I jak ;) Trochę długi mi wyszedł ale takie właśnie będą rozdziały :) Końcówka trochę smutna :( I nie ma Naxi ;'( Ale jest fedemiła :D Następny nie wiem kiedy będzie ;* Pa paa <3 ;)

Po latach...

Dokładnie 8 lat temu dodałam swojego ostatniego posta na tego bloga. Pewnie nikogo już tutaj nie ma i wcale mnie to nie dziwi. Sama nie wiem...